Wstałam, otrzepałam spodnie i ruszyłam dalej. Po pewnym czasie gdy zapuściłam się w głąb lasu i dookoła było ciemno oraz rosły tylko drzewa iglaste wyczułam jakąś woń. Nie była ludzka, była raczej wilcza...
Szłam dalej za wonią aż zauważyłam siedzącego obok drzewa chłopaka popijającego wode mineralną. Był szatynem, ubrany był w czarną bluze która była rozpięta i było widać jego bordową koszulke z czaszką taką jak na jakichś truciznach, spodnie były to ciemne dżinsy a buty to converse'y. Na oko wyglądał na 17 lat tyle ile ja. Miał też słuchawki na szyi co najwidoczniej przeoczyłam. Podeszłam do niego.
-Cześć.-powiedziałam mało nieśmiało
-Cześć-przestał pić
-Co tak siedzisz? Jeszcze jakaś sarna cię zje.-uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam
-Siedze bo mnie noga boli a tak poza tym sarny to są zwierzęta roślinożerne.-powiedział i puścił mi oczko
-Aha. No co ty człowieku! Nie wiedziałam tego o sarnach!-powiedziałam ze sztucznym oburzeniem- A tak w ogóle to jestem Maddy, a ty?-dodałam
-Ładne imię. Nick ja jestem.-powiedział
-Dziękuje. Nick to też ładne imię.-powiedziałam i posłałam mu uśmiech który odwzajemnił
-"Maddy" to skrót od "Madeline", tak?-spytał
-Tak.-potwierdziłam
-Twoi rodzice dali ci bardzo ładne imię. Piękne wręcz.-powiedział a ja się zarumieniłam.
Chciałam teraz się schować całkiem pod tą czapką przy nim.
-To mama mi wybrała to imię, bo tata to raczej taki posłuszny mamie.-zaśmiałam się a rumieniec nie znikł z mej twarzy
-Ej, nie chowaj się, ładnie się rumienisz.-uśmiechnął się. Dopiero teraz ujrzałam jego oczy, były niebieskie oraz pięknie błyszczały. A ten szczery uśmiech sprawiał że czułam gorąco buchające z mej twarzy. Co się mi stało? Nigdy się tak nie wpatrywałam w kogoś a szczególnie chłopaka poznanego pięć minut temu. Kompletnie wyłączyłam zmysły, zapomniałam o jego wilczej woni. Dopiero "obudziłam się" bardzo bliskojego lewego boku i słyszałam bicie jego serca. Czyżbym się w nim zakochała? Odsunęłam się od niego kawałek.
-Przepraszam. Nie wiem co mi strzeliło do głowy by się tak przysuwać.-tłumaczyłam
-Nie ma sprawy. Uznajmy że zwariowałaś.-puścił mi oczko i zaśmiał się,rumieniec nadal oblewał moją twarz.
-Czemu zwariowałam?-spytałam
-Bo robisz jakieś 'rytuały' z nowo poznaną osobę.
-Masz racje. Przez tą "osobę" czuje jakieś dziwne prądy w ciele i się rumienie.-powiedziałam zgodnie z prawdą
-Napij się wody. Może zimna woda pomoże.-powiedział. Odkręciłam korek i wychyliłam butelkę pijąc szybko wodę. Serce mi się trochę uspokoiło a rumieniec zapewne minimalnie zbladł.
-Trochę mi "lepiej". Mam pytanie.-powiedziałam i westchnęłam
-Ciesze się. Dawaj.-powiedział z uśmiechem
-Ile masz lat?-spytałam
-Zgadnij.
-Ze siedemnaście?-odpowiedziałam pytaniem
-Pudło! Za trzy miesiące mam dziewiętnaste urodziny.-uśmiechnął się a ja z niedowierzaniem opadłam ale się podniosłam
-Serio?! Dziewiętnaście? Nie wyglądasz na tyle!-mówiłam
-Tak dziewiętnaście. To jest dla ciebie jakiś szok?-powiedział
-Tak szok. Nie wyglądasz na taki wiek. Wyglądasz na góra siedemnaście.-powiedziałam dalej w szoku.
-Nie wyglądam ale tyle mam. Czy ty koteczku coś sugerujesz?-powiedział
-Nie koteczkuj mi tu. Co na przykład?-powiedziałam i spytałam
-Okej okej. Może to że jestem stary?-powiedział
-Chyba czterdziestki nie masz bym to sugerowała. Jestem tylko w małym szoku że jesteś taki... no... młody z wyglądu.-powiedziałam mu prawdę
-Do czterdziestki to mi daleko jeszcze. Sądzę że to komplement że młodo wyglądam.-powiedział i się uśmiechnął
-Tak, komplement.-odpowiedziałam i westchnęłam
>w tym samym czasie...<
Właśnie wróciłam z mężem do domu od mojej kuzynki Luisy. Jest 19.16. Lato jest to jeszcze jasno. Nawet słońce nie zaszło. Weszłam z Danielem do domu.-Maddy jesteśmy!-krzyknęłam ale nie zeszła. Udaliśmy się do salonu, na stoliku była kartka oparta o wazon z kwiatami. Daniel wziął ją.
-Kochana mamo i tato. Otóż pojechaliście gdzieś i nie chcąc się nudzić ide sobie na spacer. Napewno wróce przed 20.00. Nie tracąc czasu idę. Maddy ♡♡-przeczytał- Nie martwmy się. Poszła tylko na spacer, wróci.
-Napewno nie wróci przed 20.00. Ja ją dobrze znam.-odpowiedziałam
-Masz racje. Napewno wróci tak 20.30 - 21.30.-powiedział przyznając mi racje
-Albo i nawet później.-powiedziałam
***
-A ty ile masz lat?-spytał Nick
-Ja mam siedemnaście lat.-powiedziałam zgodnie z prawdą
-Młoda.-mruknął
-I co z tego? I tak wyglądam na więcej.-powiedziałam
-Maksymalnie wyglądasz na osiemnaście.-powiedział i uśmiechnął się
-Mieszkasz tu?-powiedziałam- W Szkocji-dodałam
-Nie. Nie mieszkam tu, jestem tylko na wakacjach. Jestem z Angli Wschodniej.-powiedział- A ty tu mieszkasz?-spytał
-Z Angli Wschodniej? Ja mieszkałam tam kiedyś. A tu mieszkam od trzech lat.-powiedziałam- Ale wracam z rodzicami tam na nowy rok szkolny.-dodałam
-Aha, Szkotka już.-zaśmiał się
-Która godzina, bo musze o 20 wracać?-spytałam. On wyciągnął telefon.
-Aktualnie to jest 20.15.-powiedział i schował telefon do kieszeni
-O Boże. Do piwnicy mnie zamkną i ze szczurkami będe.-powiedziałam
-Odprowadzić cię?-spytał
-Jak chcesz.-powiedziałam. Wstał i podał mi rękę którą natychmiast chwyciłam i się podniosłam.
Wyszliśmy całkowicie z lasu. Dopiero teraz zauważyłam jakie śliczne ma oczy. Przedtem widziałam jego oczy ale to było w lesie. Teraz widze je doskonale. Są błękitne i prześwitują odcieniem zieleni. A ten błysk... nie potrafie go opisać. Szliśmy tak w milczeniu już dłuższą chwile.
-Masz dziewczynę?-spytałam i dopiero po chwili skapłam się co powiedziałam. Skarciłam się w myślach.
-Co to za pytanie?-zaśmiał się- Nie, nie mam dziewczyny do twojej wiadomości. A ty masz chłopaka?-powiedział i zadał równie głupie pytanie jak moje
-A bo ja wiem? Też nie mam nikogo.-coś czuje że odkochałam się w Morrisie
-Aha.-powiedział.
Reszte drogi już się nie odzywałam. Słońce zaszło już jakieś 20 minut temu za horyzont, ale było jeszcze jasno.
-Dobra to tu. Dzięki że mi towarzyszyłeś w drodze do domu.-powiedziałam
-To była czysta przyjemność.-powiedział i się uśmiechnął- Spotkamy się jeszcze?-spytał
-Mhm. Może jutro koło sklepu?-spytałam
-O której?-spytał z uśmiechem
-Hmmm... Może za piętnaście dziesiąta?-odpowiedziałam pytaniem i odwzajemniłam uśmiech
-Okej.-odpowiedział
-Pa.-powiedziałam
-Do jutra.-powiedział i pocałował w policzek. Stałam tak oparta o ściane i patrząca jak odchodzi Nick aż kompletnie mi znikł z zasięgu wzroku.
-Nick.-powiedziałam cicho i dotknęłam policzka w który mnie pocałował.
Był rozgrzany.- Ach, co ty ze mną robisz Nick...-wzięłam klucz spod doniczki i otworzyłam drzwi. Weszłam i zamknęłam drzwi na klucz. Idąc salonem nagle zapaliło się światło.
-A witam kochana-to moja mama...
^,^
Witam kotki w 2 miesiąc wakacji. Jak wam minął lipiec? Mi świetniście.
Jak widzicie jest to najdłuższy z rozdziałów jaki dotychczas się tu ukazał.
Jak wam się podoba?
Jak widać nowy człowieczek: Nick lat 19.Jest on nowym przyjacielem Maddy i będzie on aż do finału opowiadania.
A któż wie co wyniknie z tej przyjaźni? Odpowiedź to: Diego Wolfers 3:).
Nie dłużąc tego dopisku którego nikt nie czyta żegnam się do nexta. \Dieg
(w dalszym ciągu pozdro dla señory Verci/ Verusi)
Jak widzicie jest to najdłuższy z rozdziałów jaki dotychczas się tu ukazał.
Jak wam się podoba?
Jak widać nowy człowieczek: Nick lat 19.Jest on nowym przyjacielem Maddy i będzie on aż do finału opowiadania.
A któż wie co wyniknie z tej przyjaźni? Odpowiedź to: Diego Wolfers 3:).
Nie dłużąc tego dopisku którego nikt nie czyta żegnam się do nexta. \Dieg
(w dalszym ciągu pozdro dla señory Verci/ Verusi)