Bynajmniej witam Was w Walentynki!
Mam dla Was informacje.
Otóż ważną bynajmniej, druga część rozdziału 5 będzie w marcu, sorry, nie mogę dodać go dzisiaj, ale na pewno dodam w marcu ;).
Druga informacja to NOWY BLOG.
Zapraszam Was tam, komentujcie, proszę.
"Uwolnij swój umysł..."
Coś się w tobie zmieniło, Zniknęło, Kto Cię oddalił ode mnie?
14 lutego 2015
28 listopada 2014
Ważne informacje
Hej!
Przychodzę do was z wieloma informacjami... Tjaaa... wieloma, z tych wielu wybiorę kilka tych najważniejszych. DOBRA !!!!!!!! Koniec z gadaniem! Przechodzę do tego co mam do powiedzenia.
Postanowiłem zawiesić bloga... tak zawiesić z kilku ważnych spraw.
- pierwszą z nich jest brak czasu, nie mam go zbytnio bo mam szkołę.
Tak, dobrze przeczytaliście - kopiara. Skopiowała całe opowiadanie. Nie wiem jak tak można, pisałem tę historię nawet o 4 nad ranem.
Tutaj 2 dowody:
SKOPIOWANA NAZWA BLOGA:
Oto pierwszy dowód - skopiowana nazwa bloga i bezczelny opis - to moje własne. Śmiać się chce.
Kolejny dowód:
SKOPIOWANE ROZDZIAŁY - fragment rozdziału nr. 5 :
KOPIA
ORYGINAŁ:
oto dowody jak mi nie wierzycie to zerknijcie >tutaj<.
A teraz o zawieszeniu: tutaj jest test specjalnie dla was. DZIĘKUJE mojej zajebistej przyjaciółce, Kasi. >tutaj< .
A! I zapraszam na bloga mojej koleżanki, bardzo fajne opowiadanie tam będzie, jest na razie tylko prolog, ale już zajebiste. >War is inevitable...<
Tyle ! Do może następnego posta, :)
25 października 2014
Rozdział 05 część 1/ 2
12 KOMENTARZY = CZĘŚĆ 2
-A witam kochana- to była moja mama
-No hej.- powiedziałam
-Na kartce pisało że wrócisz przed dwudziestą a jest 20.52- powiedziała patrząc na zegarek
-Małe spóźnienie?- powiedziałam pytająco
-Nie będe robić ci scen bo przynajmniej poinformowałaś że idziesz gdzieś.- powiedziała
-Dobra, to ja ide spać.- powiedziałam i szłam juz do pokoju
-Jeszcze pytanie.- zatrzymała mnie- Dlaczego pachniesz wilkiem?-spytała- I to męskim- dodała
Kompletnie zapomniałam o wilczej woni Nicka!
-Nieważne. Dobranoc.- powiedziałam i poszłam
-Jak chcesz. Ale i tak jutro będziesz musiała powiedzieć!- krzyknęła. Jak ona coś powie to zawsze to wykona.
Straciłam kompletnie przy tym chłopaku zmysły i zapomniałam o jego wilczej woni. Czy może przebywał z kimś wilkokrwistym i przesiąkł jego zapachem? Nie wiem tego. Wiem tylko że chyba zaczynam się odkochiwać w Rhydianie a zakochiwać w Nicku... A szczególnie w tym jego uśmiechu i niebiesko zielonych oczach... Ach, Nick... znam cię cztery godziny a już zawróciłeś mi w głowie... Jak co wieczór udałam się do łazienki, wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Wróciłam do pokoju ustawiłam budzik na 8.30 i poszłam spać.W nocy śnił mi się Rhydian lecz po chwili jego twarz, ubiór i sylwetka zmieniły się w Nicka...
>ranek<
Obudziłam się o godzinie 7.50. Wstałam z łóżka, przetarłam zaspane oczy i poszłam do łazienki. Tam umyłam twarz i wykonałam wszystkie poranne czynności. Wróciłam do pokoju i ubrałam się. Odblokowałam dotykowy ekran w moim telefonie i wyłączyłam budzik.Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Tam mama robiła już śniadanie.
-Cześć mama.- powiedziałam
-Hej Maddy.-powiedziała- Pójdziesz do piekarni po świeże bułeczki?-spytała
-Jasne.-odpowiedziałam
Mama dała mi 10 funtów na bułki i żebym sobie coś kupiła. poszłam do pokoju i wzięłam stamtąd słuchawki i telefon. Wyszłam z domu i słuchając muzyki na słuchawkach udałam się do piekarni. po drodze myślałam o Nicku. Cały czas mam przed oczami ten jego uśmiech, lecz po chwili ocknęłam się. Przecież nie tylko do mnie się tak uśmiecha. To nie jest żaden wyjątkowy uśmiech. Uśmiecha się tak do każdego: do matki, siostry jak ma, ciotki- każdego. A może i nie? Może to jaki inny, wyjątkowy uśmiech? Cholera jasna! Maddy przestań o nim myśleć! Karciłam się w myślach. Starałam się już o nikim nie myśleć tylko oddałam się muzyce.
Nie zauważyłam nawet kiedy doszłam już do piekarni. Wyjęłam z uszu słuchawki i weszłam do pomieszczenia. W środku był piękny zapach, dodając do tego mój wilczy węch czułam nawet zapach nadzienia rogalików itp.
Przede mną jak zwykle duża i oświetlana gablota na pieczywo po lewej stronie na środku lada. Na ladzie jest kasa fiskalna i 4 słoje ze słodyczami m.in na cukierki, lizaki itp.
Z tyłu na ścianie wisiały różne obrazy.
Przyszła kolej na mnie.
-Co podać?- spytała miłym głosem
-5 bułeczek i rogalika z czekoladowym nadzieniem.- powiedziałam
Kobieta zapakowała mi pieczywo i dała mi.
-Prosze. 5.50 funtów.- dałam jej pieniądze
-Dziękuje i do widzenia.-powiedziałam
-Do widzenia.-powiedziała
Szłam już do domu i jadłam jednocześnie mojego rogala Jest taki pyszny, że aż za bardzo. Po chwili z kimś się zderzyłam.
~Oby to nie było drzewo jak ostatnio...~pomyślałam.
Podniosłam swój wzrok. "Potrącił" mnie on... Chłopak, którego poznałam wczoraj.
-Kotku, na przyszłość myj szyby jak wychodzisz na drogę.-powiedziałam
-Co? Jaki kotek?-powiedział
:*:*:*
Oto i pierwsza część rozdziału 5! pODOBA SIĘ? Czytajcie, komentujcie słuchajcie muzyki na początku!. papa
-Co? Jaki kotek?-powiedział
:*:*:*
Oto i pierwsza część rozdziału 5! pODOBA SIĘ? Czytajcie, komentujcie słuchajcie muzyki na początku!. papa
3 sierpnia 2014
Rozdział 04
Gdy wyszłam z domu najpierw postanowiłam pójść do sklepu i kupić sobie wode mineralną. Gdy już ją kupiłam udałam się polną drogą do lasu. Było bardzo fajnie- świeżo skoszona trawa na łąkach wydzielała piękny zapach, ptaki ćwierkały w koronach drzew, ogólnie dosyć fajnie. Na obrzeżach lasu rosły poziomki które już były całkowicie dojrzałe tak jak jeżyny które mają kolce i nietrudno o podrapanie. Wypiłam łyk wody i szłam dalej lasem. Przysiadłam obok jednego drzewa i zrywałam poziomki, oczywiście jedząc je. Były bardzo dobre.
Wstałam, otrzepałam spodnie i ruszyłam dalej. Po pewnym czasie gdy zapuściłam się w głąb lasu i dookoła było ciemno oraz rosły tylko drzewa iglaste wyczułam jakąś woń. Nie była ludzka, była raczej wilcza...
Szłam dalej za wonią aż zauważyłam siedzącego obok drzewa chłopaka popijającego wode mineralną. Był szatynem, ubrany był w czarną bluze która była rozpięta i było widać jego bordową koszulke z czaszką taką jak na jakichś truciznach, spodnie były to ciemne dżinsy a buty to converse'y. Na oko wyglądał na 17 lat tyle ile ja. Miał też słuchawki na szyi co najwidoczniej przeoczyłam. Podeszłam do niego.
-Cześć.-powiedziałam mało nieśmiało
-Cześć-przestał pić
-Co tak siedzisz? Jeszcze jakaś sarna cię zje.-uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam
-Siedze bo mnie noga boli a tak poza tym sarny to są zwierzęta roślinożerne.-powiedział i puścił mi oczko
-Aha. No co ty człowieku! Nie wiedziałam tego o sarnach!-powiedziałam ze sztucznym oburzeniem- A tak w ogóle to jestem Maddy, a ty?-dodałam
-Ładne imię. Nick ja jestem.-powiedział
-Dziękuje. Nick to też ładne imię.-powiedziałam i posłałam mu uśmiech który odwzajemnił
-"Maddy" to skrót od "Madeline", tak?-spytał
-Tak.-potwierdziłam
-Twoi rodzice dali ci bardzo ładne imię. Piękne wręcz.-powiedział a ja się zarumieniłam.
Chciałam teraz się schować całkiem pod tą czapką przy nim.
-To mama mi wybrała to imię, bo tata to raczej taki posłuszny mamie.-zaśmiałam się a rumieniec nie znikł z mej twarzy
-Ej, nie chowaj się, ładnie się rumienisz.-uśmiechnął się. Dopiero teraz ujrzałam jego oczy, były niebieskie oraz pięknie błyszczały. A ten szczery uśmiech sprawiał że czułam gorąco buchające z mej twarzy. Co się mi stało? Nigdy się tak nie wpatrywałam w kogoś a szczególnie chłopaka poznanego pięć minut temu. Kompletnie wyłączyłam zmysły, zapomniałam o jego wilczej woni. Dopiero "obudziłam się" bardzo bliskojego lewego boku i słyszałam bicie jego serca. Czyżbym się w nim zakochała? Odsunęłam się od niego kawałek.
-Przepraszam. Nie wiem co mi strzeliło do głowy by się tak przysuwać.-tłumaczyłam
-Nie ma sprawy. Uznajmy że zwariowałaś.-puścił mi oczko i zaśmiał się,rumieniec nadal oblewał moją twarz.
-Czemu zwariowałam?-spytałam
-Bo robisz jakieś 'rytuały' z nowo poznaną osobę.
-Masz racje. Przez tą "osobę" czuje jakieś dziwne prądy w ciele i się rumienie.-powiedziałam zgodnie z prawdą
-Napij się wody. Może zimna woda pomoże.-powiedział. Odkręciłam korek i wychyliłam butelkę pijąc szybko wodę. Serce mi się trochę uspokoiło a rumieniec zapewne minimalnie zbladł.
-Trochę mi "lepiej". Mam pytanie.-powiedziałam i westchnęłam
-Ciesze się. Dawaj.-powiedział z uśmiechem
-Ile masz lat?-spytałam
-Zgadnij.
-Ze siedemnaście?-odpowiedziałam pytaniem
-Pudło! Za trzy miesiące mam dziewiętnaste urodziny.-uśmiechnął się a ja z niedowierzaniem opadłam ale się podniosłam
-Serio?! Dziewiętnaście? Nie wyglądasz na tyle!-mówiłam
-Tak dziewiętnaście. To jest dla ciebie jakiś szok?-powiedział
-Tak szok. Nie wyglądasz na taki wiek. Wyglądasz na góra siedemnaście.-powiedziałam dalej w szoku.
-Nie wyglądam ale tyle mam. Czy ty koteczku coś sugerujesz?-powiedział
-Nie koteczkuj mi tu. Co na przykład?-powiedziałam i spytałam
-Okej okej. Może to że jestem stary?-powiedział
-Chyba czterdziestki nie masz bym to sugerowała. Jestem tylko w małym szoku że jesteś taki... no... młody z wyglądu.-powiedziałam mu prawdę
-Do czterdziestki to mi daleko jeszcze. Sądzę że to komplement że młodo wyglądam.-powiedział i się uśmiechnął
-Tak, komplement.-odpowiedziałam i westchnęłam
-Maddy jesteśmy!-krzyknęłam ale nie zeszła. Udaliśmy się do salonu, na stoliku była kartka oparta o wazon z kwiatami. Daniel wziął ją.
-Kochana mamo i tato. Otóż pojechaliście gdzieś i nie chcąc się nudzić ide sobie na spacer. Napewno wróce przed 20.00. Nie tracąc czasu idę. Maddy ♡♡-przeczytał- Nie martwmy się. Poszła tylko na spacer, wróci.
-Napewno nie wróci przed 20.00. Ja ją dobrze znam.-odpowiedziałam
-Masz racje. Napewno wróci tak 20.30 - 21.30.-powiedział przyznając mi racje
-Albo i nawet później.-powiedziałam
***
-A ty ile masz lat?-spytał Nick
-Ja mam siedemnaście lat.-powiedziałam zgodnie z prawdą
-Młoda.-mruknął
-I co z tego? I tak wyglądam na więcej.-powiedziałam
-Maksymalnie wyglądasz na osiemnaście.-powiedział i uśmiechnął się
-Mieszkasz tu?-powiedziałam- W Szkocji-dodałam
-Nie. Nie mieszkam tu, jestem tylko na wakacjach. Jestem z Angli Wschodniej.-powiedział- A ty tu mieszkasz?-spytał
-Z Angli Wschodniej? Ja mieszkałam tam kiedyś. A tu mieszkam od trzech lat.-powiedziałam- Ale wracam z rodzicami tam na nowy rok szkolny.-dodałam
-Aha, Szkotka już.-zaśmiał się
-Która godzina, bo musze o 20 wracać?-spytałam. On wyciągnął telefon.
-Aktualnie to jest 20.15.-powiedział i schował telefon do kieszeni
-O Boże. Do piwnicy mnie zamkną i ze szczurkami będe.-powiedziałam
-Odprowadzić cię?-spytał
-Jak chcesz.-powiedziałam. Wstał i podał mi rękę którą natychmiast chwyciłam i się podniosłam.
Wyszliśmy całkowicie z lasu. Dopiero teraz zauważyłam jakie śliczne ma oczy. Przedtem widziałam jego oczy ale to było w lesie. Teraz widze je doskonale. Są błękitne i prześwitują odcieniem zieleni. A ten błysk... nie potrafie go opisać. Szliśmy tak w milczeniu już dłuższą chwile.
-Masz dziewczynę?-spytałam i dopiero po chwili skapłam się co powiedziałam. Skarciłam się w myślach.
-Co to za pytanie?-zaśmiał się- Nie, nie mam dziewczyny do twojej wiadomości. A ty masz chłopaka?-powiedział i zadał równie głupie pytanie jak moje
-A bo ja wiem? Też nie mam nikogo.-coś czuje że odkochałam się w Morrisie
-Aha.-powiedział.
Reszte drogi już się nie odzywałam. Słońce zaszło już jakieś 20 minut temu za horyzont, ale było jeszcze jasno.
-Dobra to tu. Dzięki że mi towarzyszyłeś w drodze do domu.-powiedziałam
-To była czysta przyjemność.-powiedział i się uśmiechnął- Spotkamy się jeszcze?-spytał
-Mhm. Może jutro koło sklepu?-spytałam
-O której?-spytał z uśmiechem
-Hmmm... Może za piętnaście dziesiąta?-odpowiedziałam pytaniem i odwzajemniłam uśmiech
-Okej.-odpowiedział
-Pa.-powiedziałam
-Do jutra.-powiedział i pocałował w policzek. Stałam tak oparta o ściane i patrząca jak odchodzi Nick aż kompletnie mi znikł z zasięgu wzroku.
-Nick.-powiedziałam cicho i dotknęłam policzka w który mnie pocałował.
Był rozgrzany.- Ach, co ty ze mną robisz Nick...-wzięłam klucz spod doniczki i otworzyłam drzwi. Weszłam i zamknęłam drzwi na klucz. Idąc salonem nagle zapaliło się światło.
-A witam kochana-to moja mama...
Wstałam, otrzepałam spodnie i ruszyłam dalej. Po pewnym czasie gdy zapuściłam się w głąb lasu i dookoła było ciemno oraz rosły tylko drzewa iglaste wyczułam jakąś woń. Nie była ludzka, była raczej wilcza...
Szłam dalej za wonią aż zauważyłam siedzącego obok drzewa chłopaka popijającego wode mineralną. Był szatynem, ubrany był w czarną bluze która była rozpięta i było widać jego bordową koszulke z czaszką taką jak na jakichś truciznach, spodnie były to ciemne dżinsy a buty to converse'y. Na oko wyglądał na 17 lat tyle ile ja. Miał też słuchawki na szyi co najwidoczniej przeoczyłam. Podeszłam do niego.
-Cześć.-powiedziałam mało nieśmiało
-Cześć-przestał pić
-Co tak siedzisz? Jeszcze jakaś sarna cię zje.-uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam
-Siedze bo mnie noga boli a tak poza tym sarny to są zwierzęta roślinożerne.-powiedział i puścił mi oczko
-Aha. No co ty człowieku! Nie wiedziałam tego o sarnach!-powiedziałam ze sztucznym oburzeniem- A tak w ogóle to jestem Maddy, a ty?-dodałam
-Ładne imię. Nick ja jestem.-powiedział
-Dziękuje. Nick to też ładne imię.-powiedziałam i posłałam mu uśmiech który odwzajemnił
-"Maddy" to skrót od "Madeline", tak?-spytał
-Tak.-potwierdziłam
-Twoi rodzice dali ci bardzo ładne imię. Piękne wręcz.-powiedział a ja się zarumieniłam.
Chciałam teraz się schować całkiem pod tą czapką przy nim.
-To mama mi wybrała to imię, bo tata to raczej taki posłuszny mamie.-zaśmiałam się a rumieniec nie znikł z mej twarzy
-Ej, nie chowaj się, ładnie się rumienisz.-uśmiechnął się. Dopiero teraz ujrzałam jego oczy, były niebieskie oraz pięknie błyszczały. A ten szczery uśmiech sprawiał że czułam gorąco buchające z mej twarzy. Co się mi stało? Nigdy się tak nie wpatrywałam w kogoś a szczególnie chłopaka poznanego pięć minut temu. Kompletnie wyłączyłam zmysły, zapomniałam o jego wilczej woni. Dopiero "obudziłam się" bardzo bliskojego lewego boku i słyszałam bicie jego serca. Czyżbym się w nim zakochała? Odsunęłam się od niego kawałek.
-Przepraszam. Nie wiem co mi strzeliło do głowy by się tak przysuwać.-tłumaczyłam
-Nie ma sprawy. Uznajmy że zwariowałaś.-puścił mi oczko i zaśmiał się,rumieniec nadal oblewał moją twarz.
-Czemu zwariowałam?-spytałam
-Bo robisz jakieś 'rytuały' z nowo poznaną osobę.
-Masz racje. Przez tą "osobę" czuje jakieś dziwne prądy w ciele i się rumienie.-powiedziałam zgodnie z prawdą
-Napij się wody. Może zimna woda pomoże.-powiedział. Odkręciłam korek i wychyliłam butelkę pijąc szybko wodę. Serce mi się trochę uspokoiło a rumieniec zapewne minimalnie zbladł.
-Trochę mi "lepiej". Mam pytanie.-powiedziałam i westchnęłam
-Ciesze się. Dawaj.-powiedział z uśmiechem
-Ile masz lat?-spytałam
-Zgadnij.
-Ze siedemnaście?-odpowiedziałam pytaniem
-Pudło! Za trzy miesiące mam dziewiętnaste urodziny.-uśmiechnął się a ja z niedowierzaniem opadłam ale się podniosłam
-Serio?! Dziewiętnaście? Nie wyglądasz na tyle!-mówiłam
-Tak dziewiętnaście. To jest dla ciebie jakiś szok?-powiedział
-Tak szok. Nie wyglądasz na taki wiek. Wyglądasz na góra siedemnaście.-powiedziałam dalej w szoku.
-Nie wyglądam ale tyle mam. Czy ty koteczku coś sugerujesz?-powiedział
-Nie koteczkuj mi tu. Co na przykład?-powiedziałam i spytałam
-Okej okej. Może to że jestem stary?-powiedział
-Chyba czterdziestki nie masz bym to sugerowała. Jestem tylko w małym szoku że jesteś taki... no... młody z wyglądu.-powiedziałam mu prawdę
-Do czterdziestki to mi daleko jeszcze. Sądzę że to komplement że młodo wyglądam.-powiedział i się uśmiechnął
-Tak, komplement.-odpowiedziałam i westchnęłam
>w tym samym czasie...<
Właśnie wróciłam z mężem do domu od mojej kuzynki Luisy. Jest 19.16. Lato jest to jeszcze jasno. Nawet słońce nie zaszło. Weszłam z Danielem do domu.-Maddy jesteśmy!-krzyknęłam ale nie zeszła. Udaliśmy się do salonu, na stoliku była kartka oparta o wazon z kwiatami. Daniel wziął ją.
-Kochana mamo i tato. Otóż pojechaliście gdzieś i nie chcąc się nudzić ide sobie na spacer. Napewno wróce przed 20.00. Nie tracąc czasu idę. Maddy ♡♡-przeczytał- Nie martwmy się. Poszła tylko na spacer, wróci.
-Napewno nie wróci przed 20.00. Ja ją dobrze znam.-odpowiedziałam
-Masz racje. Napewno wróci tak 20.30 - 21.30.-powiedział przyznając mi racje
-Albo i nawet później.-powiedziałam
***
-A ty ile masz lat?-spytał Nick
-Ja mam siedemnaście lat.-powiedziałam zgodnie z prawdą
-Młoda.-mruknął
-I co z tego? I tak wyglądam na więcej.-powiedziałam
-Maksymalnie wyglądasz na osiemnaście.-powiedział i uśmiechnął się
-Mieszkasz tu?-powiedziałam- W Szkocji-dodałam
-Nie. Nie mieszkam tu, jestem tylko na wakacjach. Jestem z Angli Wschodniej.-powiedział- A ty tu mieszkasz?-spytał
-Z Angli Wschodniej? Ja mieszkałam tam kiedyś. A tu mieszkam od trzech lat.-powiedziałam- Ale wracam z rodzicami tam na nowy rok szkolny.-dodałam
-Aha, Szkotka już.-zaśmiał się
-Która godzina, bo musze o 20 wracać?-spytałam. On wyciągnął telefon.
-Aktualnie to jest 20.15.-powiedział i schował telefon do kieszeni
-O Boże. Do piwnicy mnie zamkną i ze szczurkami będe.-powiedziałam
-Odprowadzić cię?-spytał
-Jak chcesz.-powiedziałam. Wstał i podał mi rękę którą natychmiast chwyciłam i się podniosłam.
Wyszliśmy całkowicie z lasu. Dopiero teraz zauważyłam jakie śliczne ma oczy. Przedtem widziałam jego oczy ale to było w lesie. Teraz widze je doskonale. Są błękitne i prześwitują odcieniem zieleni. A ten błysk... nie potrafie go opisać. Szliśmy tak w milczeniu już dłuższą chwile.
-Masz dziewczynę?-spytałam i dopiero po chwili skapłam się co powiedziałam. Skarciłam się w myślach.
-Co to za pytanie?-zaśmiał się- Nie, nie mam dziewczyny do twojej wiadomości. A ty masz chłopaka?-powiedział i zadał równie głupie pytanie jak moje
-A bo ja wiem? Też nie mam nikogo.-coś czuje że odkochałam się w Morrisie
-Aha.-powiedział.
Reszte drogi już się nie odzywałam. Słońce zaszło już jakieś 20 minut temu za horyzont, ale było jeszcze jasno.
-Dobra to tu. Dzięki że mi towarzyszyłeś w drodze do domu.-powiedziałam
-To była czysta przyjemność.-powiedział i się uśmiechnął- Spotkamy się jeszcze?-spytał
-Mhm. Może jutro koło sklepu?-spytałam
-O której?-spytał z uśmiechem
-Hmmm... Może za piętnaście dziesiąta?-odpowiedziałam pytaniem i odwzajemniłam uśmiech
-Okej.-odpowiedział
-Pa.-powiedziałam
-Do jutra.-powiedział i pocałował w policzek. Stałam tak oparta o ściane i patrząca jak odchodzi Nick aż kompletnie mi znikł z zasięgu wzroku.
-Nick.-powiedziałam cicho i dotknęłam policzka w który mnie pocałował.
Był rozgrzany.- Ach, co ty ze mną robisz Nick...-wzięłam klucz spod doniczki i otworzyłam drzwi. Weszłam i zamknęłam drzwi na klucz. Idąc salonem nagle zapaliło się światło.
-A witam kochana-to moja mama...
^,^
Witam kotki w 2 miesiąc wakacji. Jak wam minął lipiec? Mi świetniście.
Jak widzicie jest to najdłuższy z rozdziałów jaki dotychczas się tu ukazał.
Jak wam się podoba?
Jak widać nowy człowieczek: Nick lat 19.Jest on nowym przyjacielem Maddy i będzie on aż do finału opowiadania.
A któż wie co wyniknie z tej przyjaźni? Odpowiedź to: Diego Wolfers 3:).
Nie dłużąc tego dopisku którego nikt nie czyta żegnam się do nexta. \Dieg
(w dalszym ciągu pozdro dla señory Verci/ Verusi)
Jak widzicie jest to najdłuższy z rozdziałów jaki dotychczas się tu ukazał.
Jak wam się podoba?
Jak widać nowy człowieczek: Nick lat 19.Jest on nowym przyjacielem Maddy i będzie on aż do finału opowiadania.
A któż wie co wyniknie z tej przyjaźni? Odpowiedź to: Diego Wolfers 3:).
Nie dłużąc tego dopisku którego nikt nie czyta żegnam się do nexta. \Dieg
(w dalszym ciągu pozdro dla señory Verci/ Verusi)
26 lipca 2014
Rozdział... nie, krótka informacja!
Hej wam!
Mam dla Was krótką informacje :) otóż następny rozdział będzie około 4/ 5 sierpnia bo wtedy wracam z wakacji. I też nie mam dostępu do internetu bo babcia "nie korzysta z tego typu wynalazków" xD, a ten post jest pisany z telefonu. Nie przedłużając, do nexta!
1 lipca 2014
Rozdział 03
Dzień za dniem mija bardzo szybko. Tak jakby ktoś chciał aby wakacje się skończyły. Nigdy jeszcze się tak nie cieszyłam z nadejścia września, zawsze chciałam aby wakacje trwały 10 miesięcy a rok szkolny 2 miesiące a teraz jest inaczej... Po takim rozmyślaniu podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tam wykonałam wszystkie poranne czynności tj. umyłam zęby, twarz i ręce itp.. oraz się uczesałam.
Ubrałam się w to Wzięłam telefon i nagle zadzwonił w nim budzik piosenką "Cannonball".-_- zrobiłam taką minę. Wyłączyłam budzik i zeszłam do salonu. Tam już zajadali się... tostami z szynką i serem moi rodzice. Ja siadłam obok mamy i mama przysunęła mi talerz z jedzeniem. Zaczęłam jeść tosta, aż nagle zadzwonił znowu "Cannonball" co oznaczało budzik.
- -_- zamiast wyłączyć włączyłam drzemkę. Głupia ja.-powiedziałam
-Trzeba patrzeć co się robi a nie na ślepego.-powiedziała i zaśmiała się moja mama ja też się zaśmiałam
-Taki magiczny ten telefon jest.-powiedziałam i sama nie wiem z czego zaczęłam się śmiać
-Bardzo magiczny.-powiedział tata
ta książka. Jest to "Złe miejsce" Dean'a Koontz'a. Streszcze krótko tą książke... Frank Pollard boi się zasnąć. Każdego ranka budzi się w nieznanym sobie miejscu, nie pamiętając niczego poza imieniem i
nazwiskiem, dosłownie niczego z własnej przeszłości. Jedno tylko wie ponad wszelką wątpliwość- ściga go jakiś osobnik obdarzony nadludzką mocą. Powtarzające się ataki amnezji (po jednym z nich Frank odkrywa krew na rękach i torbę pełną pieniędzy) oraz obawa przed policją skłaniają go do zwrócenia się o pomoc do agencji detektywistycznej prowadzonej przez Bobby'ego i Julie Dakotów.Detektywi umieszczają mężczyznę na obserwacji w szpitalu. Frank parokrotnie stamtąd znika, ale po pewnym czasie powraca. Okazuje się, że posiada zdolność teleportacji. Dokąd podróżuje? Co łączy go z psychopatycznym zbrodniarzem, który w szczelnie zamkniętych domach morduje całe rodziny, a z ofiar wysysa krew? W trakcie sensu hipnotycznego mającego wyjaśnić te zagadki Frank znowu znika, a wraz nim znika też Bobby...
Taaa... Tylna okładka książki czasem jest bardzo przydatna. Włożyłam zakładkę do książki tam gdzie skończyłam czytać i zamknęłam ją. Położyłam lekturę na biurko. Wyjęłam słuchawki z uszu po czym odłożyłam je razem z telefonem na łóżko. Zeszłam do salonu. Rodziców nie było tam. Pomyślałam chwilę... Ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz, udałam się do garażu. Czarnego Forda Expedition nie było. Czyżby
gdzieś pojechali? Miałam pomysł. Pójdę sobie gdzieś. Chciałam już iść.
-Ide.-powiedziałam sama do siebie- A jak wrócą i mnie nie będzie?
Wkurzą się i zamkną w piwnicy.-wróciłam do domu. Na stole w salonie leżały kartki i długopis z czarnym tuszem. Po napisani "infa" przeczytałam.
-Kochana mamo i tato. Otóż pojechaliście gdzieś i nie chcąc się nudzić ide sobie na spacer. Napewno wróce przed 20.00. Nie tracąc czasu idę.Maddy ♡♡.-przeczytałam i położyłam kartkę a raczej oparłam ją o wazon z kwiatami na stole i poszłam. Musiałam napisać tą wiadomość zawsze byłam grzeczną dziewczynką i chyba taką pozostane do końca swego życia.....
^^^
Prosze bardzo- rozdziałek nawiedził bloga.
A kto go pisał??? Diego Wolfers! A czemu? Bo señora Vercia "nie miała weny" i odeszła z bloga, także jak się pewnie domyślacie rozdziały będę pisał sam. Blog nie zostanie zawieszony czy coś w tym stylu.
Nie przedłużając żegnam się zwami i do następnego.
Całuski :**** \Dieg
3KOMENTARZE= 4 ROZDZIAŁ
(Pozdro dla pani Verci :***)
Ubrałam się w to Wzięłam telefon i nagle zadzwonił w nim budzik piosenką "Cannonball".-_- zrobiłam taką minę. Wyłączyłam budzik i zeszłam do salonu. Tam już zajadali się... tostami z szynką i serem moi rodzice. Ja siadłam obok mamy i mama przysunęła mi talerz z jedzeniem. Zaczęłam jeść tosta, aż nagle zadzwonił znowu "Cannonball" co oznaczało budzik.
- -_- zamiast wyłączyć włączyłam drzemkę. Głupia ja.-powiedziałam
-Trzeba patrzeć co się robi a nie na ślepego.-powiedziała i zaśmiała się moja mama ja też się zaśmiałam
-Taki magiczny ten telefon jest.-powiedziałam i sama nie wiem z czego zaczęłam się śmiać
-Bardzo magiczny.-powiedział tata
>popołudnie<
Siedze w pokoju i słucham muzyki jak codziennie. Oraz czytam książkę. Takie śmieszne połączenie: muzyka i książka. Ale wkońcu jestem w 45% nienormalna jak to wynika z testu w gazecie. Heheh... Bardzo ciekawata książka. Jest to "Złe miejsce" Dean'a Koontz'a. Streszcze krótko tą książke... Frank Pollard boi się zasnąć. Każdego ranka budzi się w nieznanym sobie miejscu, nie pamiętając niczego poza imieniem i
nazwiskiem, dosłownie niczego z własnej przeszłości. Jedno tylko wie ponad wszelką wątpliwość- ściga go jakiś osobnik obdarzony nadludzką mocą. Powtarzające się ataki amnezji (po jednym z nich Frank odkrywa krew na rękach i torbę pełną pieniędzy) oraz obawa przed policją skłaniają go do zwrócenia się o pomoc do agencji detektywistycznej prowadzonej przez Bobby'ego i Julie Dakotów.Detektywi umieszczają mężczyznę na obserwacji w szpitalu. Frank parokrotnie stamtąd znika, ale po pewnym czasie powraca. Okazuje się, że posiada zdolność teleportacji. Dokąd podróżuje? Co łączy go z psychopatycznym zbrodniarzem, który w szczelnie zamkniętych domach morduje całe rodziny, a z ofiar wysysa krew? W trakcie sensu hipnotycznego mającego wyjaśnić te zagadki Frank znowu znika, a wraz nim znika też Bobby...
Taaa... Tylna okładka książki czasem jest bardzo przydatna. Włożyłam zakładkę do książki tam gdzie skończyłam czytać i zamknęłam ją. Położyłam lekturę na biurko. Wyjęłam słuchawki z uszu po czym odłożyłam je razem z telefonem na łóżko. Zeszłam do salonu. Rodziców nie było tam. Pomyślałam chwilę... Ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz, udałam się do garażu. Czarnego Forda Expedition nie było. Czyżby
gdzieś pojechali? Miałam pomysł. Pójdę sobie gdzieś. Chciałam już iść.
-Ide.-powiedziałam sama do siebie- A jak wrócą i mnie nie będzie?
Wkurzą się i zamkną w piwnicy.-wróciłam do domu. Na stole w salonie leżały kartki i długopis z czarnym tuszem. Po napisani "infa" przeczytałam.
-Kochana mamo i tato. Otóż pojechaliście gdzieś i nie chcąc się nudzić ide sobie na spacer. Napewno wróce przed 20.00. Nie tracąc czasu idę.Maddy ♡♡.-przeczytałam i położyłam kartkę a raczej oparłam ją o wazon z kwiatami na stole i poszłam. Musiałam napisać tą wiadomość zawsze byłam grzeczną dziewczynką i chyba taką pozostane do końca swego życia.....
^^^
Prosze bardzo- rozdziałek nawiedził bloga.
A kto go pisał??? Diego Wolfers! A czemu? Bo señora Vercia "nie miała weny" i odeszła z bloga, także jak się pewnie domyślacie rozdziały będę pisał sam. Blog nie zostanie zawieszony czy coś w tym stylu.
Nie przedłużając żegnam się zwami i do następnego.
Całuski :**** \Dieg
3KOMENTARZE= 4 ROZDZIAŁ
(Pozdro dla pani Verci :***)
8 czerwca 2014
Rozdział 2
Przeczytaj do końca bo może to być sen... lub prawdziwe
wydarzenie...
~;~
Wstałam bardzo wcześnie bo o godzinie 5.15. No jakoś tak
wcześnie, po raz pierwszy tak. Poszłam do łazienki, zapaliłam światło bo na
dworze jeszcze jest ciemno i okno nic nie pomoże. Wykonałam wszystkie poranne czynności,
uczesałam się itp.. Wyszłam z łazienki i udałam się do garderoby. Tam ubrałam
się w to, zrobiłam lekki makijaż i tak zleciało mi do za piętnaście szósta. Nie
mając co robić wzięłam słuchawki i moją Xperie i włączyłam ,,SLAVICE"
kocham tą piosenkę, mogę jej słuchać godzinami, dobami, tygodniami, miesiącami,
dekadami.... chociaż nie jestem Słowiańską dziewczyną tylko Brytyjską.
Kilka ulubionych piosenek i tak zleciał kwadrans, potem
kolejny i kolejny... Aż zatrzymałam się o 6.45 na piosence ,,Dernière
Danse".
Wzięłam torbe i zeszłam na dół. Tam zjadłam śniadanie
oczywiście w jednym uchu była słuchawka w której brzmiała Elen Levon- Wild
Child.
Skończyłam śniadanie i już wychodziłam, gdy w drzwiach
pojawił się mój chłopak, Rhydian.
-Pa mamo!-powiedziałam z wielkim szczęściem widząc chłopaka
-Pa córciu.-powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Zamknęła drzwi.
-Siema Rhydian.-powiedziałam
-A witam panią.-powiedział i pocałowaliśmy się.
-Idziemy?-spytaliśmy w tym samym czasie
-Tak.-i znów w tym samym czasie
-Przestań!-cicho do siebie krzyknęliśmy i śmiech
-Pa córciu.-powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Zamknęła drzwi.
-Siema Rhydian.-powiedziałam
-A witam panią.-powiedział i pocałowaliśmy się.
-Idziemy?-spytaliśmy w tym samym czasie
-Tak.-i znów w tym samym czasie
-Przestań!-cicho do siebie krzyknęliśmy i śmiech
*droga do szkoły*
-Masz już Mads coś do tej piosenki?-spytał
-Jakiej?-odpowiedziałam a on westchnął
-Tej co pani Jasson zadała nam. Coś ci świta?-powiedział i zapytał na końcu
-Po pierwsze to panna Jasson. Po drugie pisze.-powiedziałam- Nie możemy zrobić SLAVICI? Pani mówiła że można zaśpiewać czyjąś.-kontynuowałam
-Nie będę się w Słowiankę bawił i jakieś folki do tego.-powiedział
-Nie jesteś Słowiański!-krzyknęłam mu w tą śliczną twarz i oczy zrobiły mi się złote
-Ja niestety nie. You are Slavic ja nie. I nie zahipnotyzujesz mnie tym. Jestem już na to odporny.-powiedział i mnie pocałował w policzek
-Właśnie widze.-powiedziałam. Reszta drogi przebiegła nam w milczeniu. Nic do siebie nie mówiliśmy. Słowa nam nie są potrzebne. Po wspaniałych 30 minutach na nieszczęście doszliśmy do szkoły. Na dziedzińcu byli jeszcze uczniowie bo była jeszcze przerwa. Po około kwadransie zadzwonił dzwonek na lekcje.
Nagle się obudziłam. Była 7 rano. Miałam lekko wilgotne czoło. To było za piękne aby było prawdziwe. No nic.. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Tam się wykąpałam itp. oraz ubrałam. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.....
Niespokojna Dusza. Także to wszystko ode mnie. A, następny rozdział pisze Veruś :*** pojawi się 28 czerwca wieczorem bo pani miesiąc pisze 5 zdań xD. Ja chyba już powiedziałem wszystko ale też się liczą słowa pani.
-Jakiej?-odpowiedziałam a on westchnął
-Tej co pani Jasson zadała nam. Coś ci świta?-powiedział i zapytał na końcu
-Po pierwsze to panna Jasson. Po drugie pisze.-powiedziałam- Nie możemy zrobić SLAVICI? Pani mówiła że można zaśpiewać czyjąś.-kontynuowałam
-Nie będę się w Słowiankę bawił i jakieś folki do tego.-powiedział
-Nie jesteś Słowiański!-krzyknęłam mu w tą śliczną twarz i oczy zrobiły mi się złote
-Ja niestety nie. You are Slavic ja nie. I nie zahipnotyzujesz mnie tym. Jestem już na to odporny.-powiedział i mnie pocałował w policzek
-Właśnie widze.-powiedziałam. Reszta drogi przebiegła nam w milczeniu. Nic do siebie nie mówiliśmy. Słowa nam nie są potrzebne. Po wspaniałych 30 minutach na nieszczęście doszliśmy do szkoły. Na dziedzińcu byli jeszcze uczniowie bo była jeszcze przerwa. Po około kwadransie zadzwonił dzwonek na lekcje.
>po lekcjach, popołudnie<
Jestem już dawno po lekcjach. Chyba jakieś 2 godziny po szkole. Aktualnie to
siedzimy z Shannon w moim pokoju i słuchamy muzyki...Nagle się obudziłam. Była 7 rano. Miałam lekko wilgotne czoło. To było za piękne aby było prawdziwe. No nic.. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Tam się wykąpałam itp. oraz ubrałam. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.....
CDN
~;~
Prezentuje rozdział 2. Trochę czasu zleciało ale ogólnie macie i jarać
się xD. No więc jam szatanek >:D i caluśki rozdział to sen. Wena się
znalazła dzisiaj o 4 nad ranem. A sem stąd że źle na mnie działaNiespokojna Dusza. Także to wszystko ode mnie. A, następny rozdział pisze Veruś :*** pojawi się 28 czerwca wieczorem bo pani miesiąc pisze 5 zdań xD. Ja chyba już powiedziałem wszystko ale też się liczą słowa pani.
Co powiesz Verciu???\Dieg
Powiem że kopnę cię kiedyś w dupę ;**
Tak i teraz będę niestety ja pisać ....ale na pewno macie u mnie 90 % pewne że rozdział pojawi się wcześniej niż u Pana powyżej ^^^^^
Dziękować za komentarze i co do next ;* ~~ Vercia :**
Powiem że kopnę cię kiedyś w dupę ;**
Tak i teraz będę niestety ja pisać ....ale na pewno macie u mnie 90 % pewne że rozdział pojawi się wcześniej niż u Pana powyżej ^^^^^
Dziękować za komentarze i co do next ;* ~~ Vercia :**
Subskrybuj:
Posty (Atom)